Od dłuższego czasu zastanawiam się na czym polega „fenomen”
Facebooka i w ogóle tak zwanych Social Media. Żeby nie było – mam (jeszcze) swój
profil na FB, bo „wszyscy” mają, a wedle jednej z teorii – jak cię nie ma na FB
i Google nie znajdują twojej osoby – oznacza to jedno - nie istniejesz. Czy tak
jest naprawdę? Przypadek sprawił, że
doznałem olśnienia. Przypadek, w postaci wpisu jednego ze znajomych, który
wkleił apel, by dokonać drobnej zmiany w ustawieniach – dzięki temu jego wpisy będą
docierały tylko do osób naprawdę znajomych, staną się bardziej prywatne. Pomyślałem
sobie tak – rzeczywiście, wciąż dostaje jakieś informacje o moich nieznajomych,
za to znajomych moich znajomych (trochę skomplikowane, ale łańcuszek FB tak
właśnie wygląda) o tym, że … tu katalog różnych przypadłości, wynurzeń, odkrywczych
myśli. Co mnie to obchodzi? Nic, zupełnie nic. Ale sam tego chciałeś Grzegorzu
Dyndało, jak się wlazło między wrony trzeba krakać jak i one. Więc idea by
sprywatyzować moje wpisy spodobała mi się, choć inny znajomy skomentował to w
ten sposób – już nikt nie zobaczy co robisz, a sam będziesz mógł śledzić
poczynania innych. Może i tak.
Wróćmy jednak do tego fenomenu o którym było na początku. Generalnie
idea FB nie jest taka zła, rzeczywiście nieźle to działa jako powszechny
komunikator nie tylko między znanymi sobie osobami. Dzięki możliwościom FB
można także podzielić się różnoraki informacjami, które łatwo w ten sposób
rozpowszechnić. To banalne, ale fenomen FB polega przede wszystkim na tym, że wszystko
jest tu ZA DARMO!
No i tu zaczynają się schody, skoro jest za darmo, to
znaleźli się tacy, którzy bardzo chętnie z tego korzystają. Powstają dziesiątki
firmowych fanpage, na których kwitnie darmowa reklama; firm, produktów i
działań. Proceder tak się rozplenił, że właściwie zamula już prywatne profile. Tak,
tak, wiem, jak ktoś nie chce ich czytać to niech nie lajkuje stron. Tylko że to
błędne koło; po co w takim razie ten FB jest? Tymczasem fetyszem współczesnych
PRowców, marketingowców i wszystkich, którzy wierzą w Social Media jest oglądalność,
słupki, wykresy itd. Nawet jeśli lajkowane są bezwiednie, bez potrzeby i po to
tylko by coś zalakować, bo organizator fanpage oferuje nagrodę za kolejny klik.
Przecież lubimy konkursy, a klikniecie NAS nic nie kosztuje. W zamian będzie
koszulka, gadżet nic nie warty albo, obrazek na stronie.
Moja, mocno spóźniona refleksja idzie dalej; skoro pojawiaja
się fanpage firmowe a nawet wręcz produktowe, które ja jako prywatny użytkownik
FB lajkuję bo z jakiegoś powodu produkt, albo firma mi się podoba – to oznacza,
że w ten sposób rozprzestrzeniam na coraz większy krąg odbiorców treści, które
w rzeczy samej są po prostu reklamą. Ja robię to ZA DARMO!
A jeśli tak samo robi setki tysięcy użytkowników FB to praca
PRowców, marketingowców, domów mediowych staje się zdecydowanie łatwiejsza. Nie
muszą już wcale się starać – FB staje się jedynym kanałem komunikacyjnym.
Być może moja myśl nie jest odkrywcza, być może wszyscy
zdaja sobie z tego sprawę a mimo to z łatwością dają sobie wmawiać, że to
znakomite rozwiązanie. Być może po kilkumiesięcznym pobycie na FB i polubieniu kilkunastu
fanpage, po dokonaniu nawet nie wiem ilu wpisów na profilu, o których i tak
nikt nie będzie pamiętał ani ich szukał wreszcie nadszedł czas by się rozstać.
Jeśli ktoś będzie mnie szukał, znajdzie. Jeśli będzie chciał
przeczytać co mam do powiedzenia, zobaczyć moje zdjęcia – bardzo proszę; po to stworzyłem
blog nieobciążony piętnem FB.
To ostatni mój wpis, który pojawia się na blogu a jednocześnie
na moim dotychczasowym profilu na FB. Kolejne będą tylko tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz